Lądujemy w Tiranie. Pożyczamy na lotnisku auto i jedziemy na południe. Z nieba leje się żar. Mijamy jedną stację benzynową, drugą, trzecią… Nigdzie nie akceptują kart płatniczych. Jedziemy dalej. Zjeżdzamy z drogi i parkujemy przy zajeździe, który wygląda jak lepsza wersja Supersamu.