Głuptaki z Galapagos

 

Tak, może wydawać się to nieco dziwne, a nawet niewłaściwe, ale ten wpis w całości jest przeznaczony głuptakom.

Głuptaki to jedna z rodzin ptaków zamieszkujących Galapagos. Nazwa komiczna? Po angielsku jeszcze bardziej, bo tam głuptaki nazywane są boobies…

Na Galapagos rozwinęły się, tfu, wyewoluowały 3 gatunki bubisów: czerwonostopy, błękitnostopy oraz maskowy.

Głuptaki niebieskostope to wyjątkowo interesujące zwierzaki z kilku powodów:

(1) Mają niebieskie stopy. Wcinają niemożliwe ilości sardynek, które maja w sobie coś niezwykle niebieskiego, i od tego błękitnieją głuptakom stopy. Co więcej, jeżeli jakiś głuptak postąpi bezmyślnie i zmieni sobie dietę, zamiast sardynek wybierając inne ryby, stopy od razu robią się mniej niebieskie. I nie jest to dobra zmiana. Bo atrakcyjność głuptaków facetów oceniają głuptaczki właśnie miedzy innymi po niebieskości stop.

(2) Atrakcyjność to na szczęście nie tylko wygląd, ale i zachowanie. Facet głuptak, chcąc przekonać do siebie głuptaczkę wykonuje przed nią taniec. Taniec, podczas którego unosi swoje niebywale błękitne kończyny i wyciąga dziób w stronę nieba. Jeżeli wykonanie tego tańca wpasuje się w oczekiwania Pani G., odwzajemnia się podobnym tańcem.

(3) Głuptaki, podobnie jak reszta galagoskiej trzódki, ani trochę się nie boją ssaków z gatunku trochę na wyrost nazywanego homo sapiens. Pozwalają tym wyprostowanym zwierzakom na dwóch nogach podchodzić na krok od siebie i przyglądać się rozdziawionemu dziobowi, wysiadywanym jajom, no i stopom. Kiedy poczują, że mają już dosyć bycia podglądanym, wydają z siebie gwizd (głuptaki – taki nie stadionowy, tylko raczej z “Wind of Change”) lub skrzek (głuptaczyce).

Poza tym głuptaki są (oprócz żółwi, rekinów i wilków morskich) symbolem Galapagos. Więc jeżeli kiedykolwiek (a tego z całego serca Wam życzymy) uda Wam się wylądować w tych okolicach, koniecznie musicie wysupłać z kieszeni trochę oszczędności i udać się na wyspę North Seymour / Seymour Norte, gdzie na bliskie spotkania z głuptakami właśnie można liczyć!

PS. Zainteresowanym głuptakami i wyspami Galapagos polecamy “Galapagos” Kurta Vonneguta, który w charakterystycznym dla siebie stylu głuptaki opisuje tak:


“W pewnej odległości od siebie stały na lawie dwa olbrzymie, bajeczne ptaki. (…) Ich nogi i płetwiaste stopy były jasnobłękitne. (…) W końcu samiec porzucił to, czym się tak pilnie zajmował, a mianowicie totalne nieróbstwo. Dojrzał samicę. Odwrócił wzrok i zaraz potem znowu na nią popatrzył. (…) Samica spoglądała to tu, to tam i w końcu ich spojrzenia przypadkowo się spotkały. Odległość pomiędzy ptakami wynosiła pięć metrów lub nieco więcej. (…) Samiec zadarł do góry jasnobłękitną nogę. Rozpostarł ją w powietrzu jak papierowy wachlarz. (…) Samiec postawił nogę na ziemi i natychmiast zadarł drugą, przysuwając się przy tym o krok w stronę samicy. Potem zademonstrował jej ponownie pierwszą nogę, a potem znowu drugą, patrząc jej przez cały czas prosto w oczy. (…) A potem samica podniosła do góry swoją własną nogę(…) Samica stawiała nogę na lawie i podnosiła drugą, przesuwając się o krok w stronę samca. (…) obydwa ptaki zbliżały się do siebie w poważny, majestatyczny sposób, by stanąć w końcu piersią w pierś i łapą w łapę. (…) Stojąc pierś w pierś i łapa w łapę, wyprężały do góry swe kręte szyje tak sztywno jak maszty flagowe. Ich głowy były odchylone do tyłu aż do granic możliwości. Przyciskały się do siebie swoimi długimi gardłami i spodami dziobów. W końcu formowały strzelistą wieżę — jednolitą bryłę spoczywającą na czterech błękitnych łapach. W ten uroczysty sposób zawarte zostało małżeństwo. Obyło się bez żadnych świadków, bez innych głuptaków podziwiających, jak piękną parę tworzą nowożeńcy i jak wspaniale tańczą.“