Spacerując bez celu po Trynidadzie, a w zasadzie jego obrzeżach natchnęliśmy się na stary dworzec kolejowy, gdzie zaparkowały imponujące maszyny, i te zabytkowe i te ‘na chodzie’. Po kilkunastominutowej rozmowie z mechanikiem lokomotyw i pamiątkowych zdjęciach, mężczyzna polecił nam odwiedzenie pobliskiej manufaktury cygar.
Skorzystaliśmy z porady.
Atmosfera panująca w fabryczce w żaden sposób nie przypominała miejsca pracy w rozumieniu europejskich standardów: głośna muzyka (w rytmie salsy i rumby oczywiście), tańczący pomiędzy stanowiskami pracy ludzie, biegające dookoła dzieci… Manufaktura nie miała usługi ‘przewodnika’, chodziliśmy sami po całym obiekcie, wtykając nasze nosy w każdy kąt :) Zobaczcie sami!
Nawet jest plan roczny produkcji i jego realizacja! :)
Uprzejma pani chciała zweryfikować nasze umiejętności…
Po skręceniu, przez kilkanaście dni cygara utrwalają się w takich formach.
Kilkanaście dni później, cygara w takiej postaci przekazywane są do drugiego pomieszczenia. Tam odbywa się branding czyli naklejanie na opasek z logiem firmy oraz pakowanie do transportu.