Wsiadając w Moskwie do pociągu o godzinie 13.20 byliśmy pewni tylko tego, ze mamy zapewnione 2 wiszące prycze w wagonie numer 11 oraz ze wysiadamy za około 85 godzin. Oczywiście przed wyjazdem odwiedzaliśmy fora podróżnicze i czytaliśmy relacje z tejże trasy, ale jak wiadomo, czym innym jest czytanie na sucho a czym innym doświadczanie…
Jeszcze w Polsce zdecydowaliśmy sie na wagon typu plackarta, czyli wagon otwarty, podzielony wzdłuż na 12 pomieszczeń, w których znajduje sie 6 łóżek na dwóch poziomach. My zajęliśmy poziom wyższy, pewnie mniej wygodny, bo siedzieć sie tu nie dało, można było tyko leżeć no i stolika tez brakowało, ale za to polka na bagaże, która znajdowała sie nad nami na całej długości pryczy, rekompensowała niewygodę, umożliwiając wypakowanie manatków z plecaka i całego prowiantu.
Pierwszy dzień spędziliśmy głownie na czytaniu książek i spaniu, prawdę mówiąc (pisząc) spanie pewnie przeważyło, bo nie dość ze ciągle odczuwaliśmy zmęczenie po wielugodzinnych spacerach po stolicy Rosji, to pociąg okazał sie być w nader dobrym stanie i cicho tocząc sie po torach kołysał nas łagodnie w ten sposób skutecznie zapraszając do snu…
Kolejne dni mijały podobnie. Budziliśmy sie później niż nastąpiłoby to w innych okolicznościach, niedługo po tym zasiadaliśmy wspólnie z “towarzyszkami” z dołu na pierwszy posiłek, dzieląc sie przy tej okazji przysmakami polsko-rosyjskimi. Po sniadaniu następowała toaleta, o której pisać by można wiele, ale my sie od tego powstrzymamy… W ciągu dnia pociąg średnio zatrzymywał sie na 3 stacjach na około 20 minut, w trakcie których uzupełnialiśmy nasze zapasy pirożkow (nie mylić z pierogami!), wędzonej ryby i zimnego piwa: -) W trakcie podroży mieliśmy duuuzo wolnego czasu, który pozytkowalismy to na doskonalenie mówionego języka rosyjskiego, to na przemyślenia, na które nigdy wcześniej czasu nie było, to na odsypianie nieprzespanych nocy… Czas w pociągu płynął nam leniwie.
Poniżej parę zdjęć.
tak spokojnie śpi ktoś,czyj sen się ziścił…