Indie znam dość dobrze. W ciągu ostatnich 10 lat spędziłam tam w sumie prawie pół roku. Podróżowałam z południa na północ i z zachodu na wschód. Podczas pierwszej podróży podobało mi się najbardziej. Wtedy zachłysnęłam się Indiami. Egzotyczną przyrodą, odmienną kulturą, kolorami, innym postrzeganiem czasu i ogólnym wyluzowaniem.
Gdy w 2010 roku wróciłam do Indii zauważyłam, że moje preferencje się zmieniły, patrzyłam inaczej na to co mnie otacza. Zaczęłam zwracać uwagę na rozwarstwienie społeczne, wszechobecny podział kastowy, przeludnienie. Zaczęły mi również przeszkadzać spaliny, piekielny chaos i ciągły nadmiar decybeli. Odniosłam wrażenie, że Hindusi nie szanują ani siebie nawzajem, ani środowiska. Indiom potrzebne są radykalne zmiany. Narastające przeludnienie, ograniczony dostęp do edukacji, olbrzymie dysproporcje w statusie i bieda sprawiają, że Hindustan jeszcze długo borykać będzie się z wyzwaniami…. chyba, że stanie się cud.
Po 6 latach rozłąki z tym krajem postanowiliśmy (mimo wszystko) pojechać tam jeszcze raz. Wizę wyrobiliśmy online, ważną przez 30 dni. Cały ten miesiąc spędziliśmy w stanie Dżammu i Kaszmir. Stanie niespokojnym politycznie, stanie nieprzeciętnych górskich krajobrazów, stanie mniejszości narodowych, stanie, który przez 9 miesięcy w roku odcięty jest od reszty świata ośnieżonymi górami, wtedy niemożliwymi do przebycia. Wysoko położone przełęcze górskie przejezdne są tylko w lecie. Od kilku lat do miast Leh i Srinagar przez cały rok można dolecieć samolotem.
Główną atrakcją regionu jest możliwość kontemplowania niezadeptanej jeszcze przez tłumy turystów przyrody, niezaśmieconej, surowej i nieprzewidywalnej. Naszą bazą wypadową było miasto Leh, z którego wyjeżdżaliśmy na kilkudniowe wycieczki. Jedną z nich był wypad nad Pangong Tso. W języku tybetańskim nazwa ta oznacza jezioro na wysokim pastwisku. Jezioro położone jest na wysokości około 4300 m npm, na granicy indyjsko-tybetańskiej, a jego większa część znajduje się w Chinach (około 80 km). Przy dobrych warunkach pogodowych dotarcie z Leh zajmuje około 5 godzin. Potrzebny jest inner permit, czyli pozwolenie na podróżowanie po obszarach przygranicznych w tym stanie.
Odkąd nad jeziorem nakręcono bollywoodzką komedię “3 Idiotów”, która odniosła w Indiach niezwykły sukces, okolica przeżywa najazd turystów hinduskich. Większość z nich przyjeżdża na jednodniową wycieczkę z Leh i nie ma czasu, żeby odkrywać okolicę. Najczęściej kończy się na sesji zdjęciowej na skuterze, który wszyscy zapamiętali z ostatniej sceny filmu.
Kiedy dotarliśmy nad jezioro, była już końcówka września, więc nie był to okres turystyczny i przez większość czasu byliśmy sam na sam z głęboką wodą i górami. Zatrzymaliśmy się u przemiłej rodzinki tybetańskiej, która karmiła nas tybetańskimi daniami: pierożkami momo oraz wywarem z warzyw tukpa. A my pomiędzy posiłkami szeroko otwieraliśmy oczy, by napawać się widokami i usta, by złapać trochę tlenu :)
Magiczne widoki! Indie nie są na topie mojej listy krajów, które chciałabym odwiedzić, bo wszystkie historie o hałasie, brudzie i chaosie mnie lekko przerażają. Ale potem oglądam takie zdjęcia i już nie wiem co myśleć :) Tyle pięknych miejsc do zobaczenia!
Dzięki za podzielenie się :)
Tak, Indie nie są łatwym krajem do podróżowania. Ale omijając wielkie miasta, w których zawsze jest bród i smród i hałas i chaos można znaleźć takie perełki jak właśnie ta w tym wpisie. Dziękuję za komentarz!
Okolica jest spektakularna! Przepięknie tam! Mam pytanko, czy region jest bezpieczny bezpieczny dla turystów? Pisałaś o niestabilności politycznej tego regionu, o wielu mniejszościach, na zdjęciach widzę wojsko. Nigdy nie podróżowałam w tej części świata, toteż moja świadomość w tym temacie jest nikła. :P
A te złote głazy wyglądają jak malowane! :)
Stan Kaszmir i Dżammu, nie jest spokojnym terenem. Wciśnięty pomiędzy Chiny i Pakistan ciągle musi być w gotowości bojowej. W czasie w którym byliśmy w regonie akurat toczyły się zamieszki na zachodzie, to pokrzyżowało nam trochę plany.
Surowy, a jakże piękny krajobraz. Czasami w prostocie siła i Jezioro Pangong jest tego doskonałym przykładem :)
Ale malownicza, przepiękna woda górska! Aż chciałoby się w nią wskoczyć i wymoczyć za wsze czasy! Jednak kusi tylko na zdjęciu :D Podobną wodę widziałem w Alpach i zamoczenie palca wystarczyło by ochłodzić mój zapęd do kąpieli :)
Dokładnie jest tak jak piszesz. Weszłam na 5 sekund do wody po kostki, ale tylko dlatego że założyłam się z Michałem o sushi po powrocie do domu :)
Niesamowite miejsce! Chyba najwyższy czas zmienić zdanie na temat Indii :)
Niestety to nie są prawdziwe Indie, wiec nie zmieniaj zdania pochopnie :)