Kupiłam bilet do Lizbony na połowę stycznia, bo chciałam przewietrzyć płuca i uzupełnić braki witaminy D3. Zdecydowanie udało mi się pooddychać świeżym, bezpiecznym dla płuc, wolnym od zanieczyszczeń powietrzem. Niestety pogoda nie była łaskawa, słońce wyszło zza chmur dosłownie kilka razy, przez większość czasu padało, wiec z dowitaminizowania wyszły nici.
Lizbona to ciekawe miasto. Niebywała architektura, ciekawa historia i tradycje kulinarne. Pierwszej nocy na kolację wybrałam się do dzielnicy Barro Alto, gdzie za namową kelnera zamówiłam narodową potrawę Portugalczyków, bacalhau. Dopiero gdy dostałam talerz z daniem odkryłam, że to dorsz zapiekamy ziemniakami i cebulą. DORSZ??? Liczyłam na rybę świeżo wyłowioną u wybrzeży Portugalii, a ta przypłynęła z dalekiej północy…. statkiem. W Skandynawii wyłowiono ją, osolono i wysuszono na słońcu. Potem zapakowano na statek, kupił ją restaurator, następnie wsadził ją na kilka dni do mleka, by odzyskała strukturę i smak, aż w końcu zaserwował ją mnie. Taką mniej więcej historię, ma każdy dorsz serwowany w potrawie bacalhau. Kilka lat temu gdy byliśmy na Lofotach widzieliśmy takie suszone na drewnianych palach dorsze, zrobiliśmy nawet o nich posta, a on tutaj.
Zapraszam do galerii zdjęć z Lizbony i okolic, styczeń 2017.
Zobacz komentarze (7)
Lizbona ma coś magicznego w sobie i przede wszystkim jest bardzo fotogeniczna :) Ja nigdy nie byłam, ale jak oglądam zdjęcia stamtąd, to najchętniej od razu kupiłabym bilety :)
Czarno-białe fotografie są absolutnie magiczne. Kryją w sobie tajemnicę i nie mobilizują naszą wyobraźnię do działania. Te zdjęcia są po prostu piękne...:)
Dzięki :)
Wielka szkoda, że pogoda nie dopisała! Mimo wszystko, Lizbona prezentuje się niesamowicie :)
Zdjęcia piękne. Zaczęłam się zastanawiać czy wróciłabym do Lizbony. Czy chciałabym teraz kupić bilety i polecieć. I nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. Podobało mi się tam szalenie, ale nie wiem czy na tyle, by kupić bilet tu, a nie np. do Malagi (w której mnie nie było). Rozkmina na wieczór ;)
Pomimo pogody zdjęcia piękne, a może właśnie dlatego wyszły tak klimatycznie. Brawo, że czarno-białe.
Co jak co, ale czarno-białem Lizbony jeszcze nie widzałem. Ciekawy pomysł :)