Na koniec pobytu w Birmie zostawilśmy sobie nieco bardziej stacjonarny odpoczynek. A gdzie można lepiej spędzić czas na nic-nie-robieniu, niż na piaszczystej plaży? Birma oferuje w sumie kilka miejsc na wybrzeżu Zatoki Begnalskiej, gdzie przyjeżdża lokalna klasa średnia (a raczej jej namiastka mieszkająca przeważnie w Yangoon) i turyści z zagranicy. Lokalni zatrzymują się w resortach na plaży, z których większość jest dolarowymi sznurkami powiązana z wojskową dyktaturą, podczas gdy turyści spoza Myanmar wybierają niewielkie guesthousy prowadzone przez rodziny lub lokalnych przedsiebiorców.
Dotarcie do plaży wymaga spędzenia 6 godzin w bardzo lokalnym autobusie na bardzo lokalnych drogach prowadzących przez zalane pola w delcie Irrawaddy i pagórkowatą dżunglę tuż przy wybrzeżu. Miejsce, które wybraliśmy warte jest jednak tego poświęcenia. Chaung Tha to długa, szeroka plaża ciągnąca się przez pare kilometrów, naznaczona grzebieniem palm kokosowych.
Zatrzymaliśmy się w doskonałym guesthousie oferującym przepyszne śniadania, codziennie jedliśmy wyśmienite potrawy ze stworzeń morskich (prawdopodobnie najlepszy seafood podczas całej naszej podróży: m.in. krewetki olbrzymy i ryba barakuda), wylegiwaliśmy się leniwie w cieniu parasoli z liści palmowych popijając Myanmar Beer, a w rzadkich chwilach przypływu motywacji zwiedzaliśmy okolicę. I to wszystko udokumentowaliśmy fotograficznie, więc zapraszamy do galerii zdjęć z plaży Chaung Tha.