To nie był zwyczajny przejazd przez góry z punktu A do punktu B…. To była walka o przetrwanie, ciała bezwładnie miotane po minibusie hinduskiej konstrukcji, w którym zapomniano o pasach bezpieczeństwa, a amortyzatory dawno przestały działać. To była walka ze strachem, że na kolejnym zakręcie kierowca nie zdejmie na czas nogi z gazu i wpadniemy w przepaść, od której dzieliły nas nierzadko centymetry. To było spotkanie z chorobą wysokościową, której każdy podróżujący na własny sposób doświadczył. Ale nader wszystko to podróż przez imponujące, zapierające dech w piersiach, budzące respekt góry. W ciągu 16 godzin przejechaliśmy 480 km i pokonaliśmy 3 przełęcze położone na ponad 5000 m npm. Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji!
Po drodze spotykamy wojsko. Stan Dżammu i Kaszmir jest strategicznie położony na styku Indii, Tybetu – teraz Chin i Pakistanu, których górskie granice są stale tematem nieporozumień.
Przystanek by odpowiedzieć na wezwanie natury. Na takiej wysokości nerki pracują szybciej.
Po prawej stronie widoczna jest niewielka osada, w której jeden z współtowarzyszy podróży dostał 10-minutową dawkę tlenu. W oddali prawdopodobnie najwyżej położony obóz wojskowy na świecie. Wysokość około 4500 m npm.
Himalajski zygzak. Nie pierwszy i nie ostatni tego dnia.
Zbliżamy się do ostatniej, najwyższej przełęczy.
Najwyższy punkt naszej podróży, przełęcz Taglang La, położona na 5328 m npm.
Za ostatnią przełęczą, droga jest znacznie lepsza, asfaltowa. Jej budowa ciągle trwa.
Zjeżdżamy w dół. Za chwilę odzyskamy siły.