Ratanakiri to prowincja wciśnięta w północno-wschodni kraniec Kambodży, granicząca z Laosem i Wietnamem. Jest słabo zaludniona, bo zamieszkuje ją tylko 1% populacji całego kraju, natomiast 80% terenów porasta, a raczej porastała do niedawna gęsta dżungla. Dowiedzieliśmy się, że ponad połowa dżungli została sprzedana wschodniemu sąsiadowi. Wietnamski inwestor wycina dżungle i sadzi drzewa kauczukowe. Według nieoficjalnych danych takie plantacje porastają już 1/3 terenów Ratanakiri. Niestety!
Jeszcze rok temu Ratanakiri w porze deszczowej była prowincją praktycznie odciętą od reszty kraju. Wtedy drogi zamieniały się w błotniste bajora, które stawały się nieprzejezdne dla tutejszych jednośladów i autobusów. Podczas naszej podroży asfaltowa jezdnia była już prawie gotowa! Super! Co za niespodzianka, podroż trwała 3 razy krócej niż się spodziewaliśmy! Po chwili przyszła kolejna refleksja… może nowa droga sprawi, że Ratanakiri będzie odwiedzać więcej turystów, a $$$ z ich portfeli uratują pozostałe hektary dzikiego lasu!? Miejmy nadzieję, że podróżnicy, który przyjadą tutaj za kilka lat zastaną równie piękna okolicę, miejmy nadzieję ze nie będzie za późno na ocalenie dżungli!
Nie będę się tutaj rozpisywać i tłumaczyć dlaczego okolice Ban Lung nas tak urzekły. Zapraszam do obejrzenia krótkiej galerii ze zdjęciami, która poniekąd jest streszczeniem jednego z wielu dni spędzonych w okolicy Ban Lung.
Zobacz komentarze (2)
świetne! będę tam lada chwila – pod koniec lutego :-) upewniacie mnie w przekonaniu, że warto! nie ma problemów z noclegami? turystów pewnie znikomo w porównaniu do stolicy czy wybrzeża?
W Ban Lung nie ma rozbudowanej infrastruktury turystycznej, ale to co jest na razie wystarcza. Jest bardzo mało turystów. Z naszej strony możemy polecić Tree Top Eco-lodge, świetne warunki za kilka dolarów, dobra restauracja, refill wody do własnych plastików i niesamowita przyroda wokoło! Jeśli chodzi o wybrzeże to też mamy sposób na ominięcie tłumów. Już wkrótce kolejny post. Powodzenia w podróży!